Źle rozpoczęli mecz kolejki zawodnicy Rosy. Nie dość, że wiceliderzy tabeli Tauron Basket Ligi nie mogli znaleźć recepty na rozmontowanie defensywy Stelmetu, to jeszcze dość szybko w pierwszej kwarcie uzyskali pięć przewinień. Trener Wojciech Kamiński już w połowie kwarty wprowadził na parkiet aż czterech wysokich koszykarzy, bowiem pierwszopiątkowi - Igor Zajcew jak i Seid Hajrić - nie pokładali wiązanych z nimi nadziei. Pierwszy złapał dwa przewinienia i został zmieniony przez Roberta Witkę, a Hajrić na zbyt wiele pozwalał liderom rozgrywek w akcjach ofensywnych.
W ostatniej akcji pierwszej ćwiartki, Rosa stanęła przed szansą zmniejszenia strat, bowiem wyprowadzała akcję. Błąd popełnił jednak Daniel Szymkiewicz, popełniając stratę a w kontrze nie pomylił się Dee Bost. Amerykanin ustalił
wynik kwarty na 22:12. W tym czasie gospodarze aż 12 punktów zdobyli po rzutach zza linii 6.75 m., trafiając czterokrotnie na sześć oddanych prób.
Po niespełna czterech minutach drugiej kwarty o przerwę poprosił trener Kamiński. Miało to miejsce po tym,, jak mistrzowie Polski nie nadążali za rywalami, a ci dwukrotnie przeprowadzali szybkie kontrataki, zdobywając tak zwane "łatwe" punkty.
Po czasie przyjezdni w dalszym ciągu nie radzili sobie z niezwykle zmobilizowanymi zawodnikami Stelmetu i strata Rosy powiększała się coraz bardziej.
W 17 minucie po drugim time-oucie Stelmet wygrywał nawet 39:21, a zapowiadany jako szlagier kolejki mecz, miał wybitnie jednostronny przebieg. Dopiero w samej końcówce pierwszej połowy, goście za sprawą C.J. Harrisa zmniejszyli dystans, ale i tak tracili do przeciwników 15. punktów.
Jeśli ktoś z obozu radomian liczył, na to że Stelmet w drugiej połowie zatraci swoją wysoką skuteczność - 65 procent., to srodze się mylił. Pięć minuty wystarczyło na to, że mistrzowie ten okres wygrywali 13:4, a obrona radomian w dalszym ciągu była dziurawa, niczym szwajcarski ser. Radomianie wciąż byli zbyt wolni i przewidywalni, a trener Kamiński bezradnie rozkładał ręce. W 27 minucie po akcji Dejana Borovnjaka 2+1, Stelmet prowadził różnicą 28 punktów, by na ostatnią kwartę wychodzić nawet na prowadzeniu 70:41!
W ostatniej ćwiartce, sygnał Rosie do boju dał Torey Thomas. Nie widoczny do tego fragmentu rozgrywający, co chwila trafiał z dystansu - niwelując straty na niespełna cztery minuty przed końcem, do 17 punktów.
Wynik ostatecznie na korzyść Stelmetu wzrósł jeszcze w końcówce, bo podopieczni Saso Filipovskiego ponownie złapali właściwy rytm, dekoncentrując się jedynie na kilka minut.
Stelmet
Zielona Góra - Rosa Radom 88:64
Kwarty: 22:12, 23:18, 25:11, 18:23.
Stelmet: Bost 12, Szewczyk 7, Moldoveanu 9,
Mateusz Ponitka 18, Gruszecki 0, Hrycaniuk 5, Zamojski 4, Borovnjak 16, Koszarek 17.
Rosa: Thomas 19, Witka 7, Harris 13, Zajcew 14, Szymkiewicz 0, Sokołowski 4, Adams 2, Bonarek 0, Jeszke 5, Hajrić 0.